
Palmowa Niedziela
Już dawno się nie odzywałam. Życie biegnie mi obecnie tak szybko, że budzę się w poniedziałek, a zasypiam w piątek i zaczyna się kolejny tydzień.
Postanowiłam się jednak odezwać i wymuskać trochę czasu na to, co daje mi radość i równowagę, tak łatwo o tym zapomnieć!
Dziś Niedziela Palmowa i chciałabym się z Wami podzielić moimi refleksjami 🙂
(Mt 21,1-11)
Gdy się przybliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał swoich uczniów i rzekł im: „Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie oślicę uwiązaną i źrebię z nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie. A gdyby wam kto co mówił, powiecie: Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści”. Stało się to, żeby się spełniło słowo proroka: Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy. Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich. A ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni obcinali gałązki z drzew i ścielili na drodze. A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: „Hosanna Synowi Dawida. Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie. Hosanna na wysokościach”. Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: „Kto to jest?” A tłumy odpowiadały: „To jest prorok Jezus z Nazaretu w Galilei”.
Jak widzicie, będziemy odnosić się do fragmentu mówiącego o procesji z palmami, żeby zacząć ten Wielki Tydzień niejako „po kolei”. Jest to (przynajmniej dla mnie) jeden z takich fragmentów, które niesamowicie mnie rozczulają, wzruszają i przypominają o wielu ważnych rzeczach:
Ostatnio ja (nie wiem jak wy) mam taki czas, że trudno mi uwielbiać. Trudno mi trwać w zachwycie. Mimo moich starań mam wrażenie, że brak mi jakiejś siły duchowej, którą miałam kiedyś. Czuje się… nijaka. Spragniona tego, żeby ktoś mówił do mnie o Chrystusie, o jego pięknie, wielkości, miłosierdziu. Nie o teraźniejszości, nie o tym jak zły jest świat, ale właśnie o nim, o Jezusie. Kiedy byłam już w największej „duchowej depresji” od lat, przyszła chwila choroby i mogłam dzięki zwolnieniu lekarskiego uczestniczyć w pewnych rekolekcjach on-line. Te kilka dni, te kilka kazań dało mi taką siłę, odnowiło we mnie to, co gdzieś zapomniane. Teraz łatwiej mi żyć. Po prostu. Podzielę się pewnymi myślami…
- Zauważenie.
Jezus wjechał w tłum ludzi, w wejście do miasta. Każdy gdzieś pędził, coś załatwiał, kupował, pracował, dokładnie jak my w życiu. Oderwali się na moment, mieli otwarte oczy na to, co dzieje się dookoła. Pomyśl ile dobra jest wokół ciebie, ile jest dobrych ludzi, którzy niosą w sobie Chrystusa, ile jest miłosierdzia wokół, mimo pędzącego nieustannie czasu. Mimo tego czasu teraz, tak trudnego. ile jest wokół Ciebie takich „wjazdów Chrystusa” do tego, co masz? Z całych twoim życiowym bałaganem, On pragnie spotkania z Tobą tam, gdzie teraz się znajdujesz. Czy jesteś blisko niego, czy daleko, On oczekuje. - Spotkanie.
Jeśli już zauważyłeś Jego działanie, to może spotkaj się z nim, tak jak możesz i chcesz. Może daje Ci radość msza, może medytacja, Namiot Spotkania, może słuchanie muzyki uwielbieniowej, może czytanie wierszy o tematyce duchowej. Zrób krok. Spotkaj się. Ofiaruj czas, który będzie tylko dla niego. Spotkajcie się na gruncie, który Ty uważasz za bezpieczny i dobry. Wróć do tego, co daje Ci radość, do własnego „kanału komunikacyjnego” z nim. On tam będzie, zobaczysz 🙂 - Rozmowa.
Jeśli już się spotkacie, to fajnie pogadać. O życiu, o tym jak ciężko ostatnio, jak źle dookoła. Ale.. Dobrze też pomyśleć, co fajnego jest i powiedzieć to na głos, jemu. On wszystko wie i rozumie, i rozmowa o wątpliwościach, o problemach to rozmowa, która też tę relację wspiera. Jest Dobrym Ojcem, z którym można rozmawiać o wszystkim. - Radość i uwielbienie.
Ja ostatnio nie mam nastroju uwielbieniowego. jestem wyczerpana fizycznie i psychicznie, zdaję sobie sprawę, że wielu z Was może czuć się podobnie. Jeśli wiec czujesz się tak, jak ja to dziś i przez najbliższe kilka dni jest czas, aby czuć obecność Jezusa bardziej niż kiedykolwiek. Aby doceniać więź jaką z nim mamy, pielęgnować ją, przypomnieć sobie piękne chwile, które były i które mogą nadal być.
Zachęcam Cię dziś, abyś Ty, który jesteś po drugiej stronie ekranu, usiadł wygodnie w miejscu na modlitwę. Uciszył to, co na zewnątrz, i to co wewnątrz. Abyś zanurzył się w spotkanie z tym, który chce wkroczyć w Twoje życie. Abyś przystanął w tłumie i poobserwował Jego gęsty, zobaczył jak delikatnie zsuwa się jego płaszcz przy wsiadaniu na osła, jak dłonią męską głaszcze sierść osiołka, jak uśmiecha się szczerze i szeroko do ludzi, go otaczających. Zobacz jak ktoś podaje mu gałązkę, a On z wdzięcznością bierze ja w dłoń. Zobacz Boga, który żyje wśród ludu. Który ludzi się nie wstydzi, nie wypiera. Który oddycha obecnością wśród ludzi go otaczających, oddycha bo potrzebuje tego przebywanie jak tlenu. Boga, który kocha i za ludzi oddaje życie. Trwaj w tej scenie, daj jej się ponieść. Pobądź z Nim. Potem, podumaj o tym, co się wydarzyło 🙂 Możesz być zaskoczony, ze proponuję Ci jednak wzbudzenie radości zamiast, zwracania uwagi na to, że osoby, które witały, potem zdradziły. Myślę sobie jednak, że wszystko potrzebuje jakiegoś paliwa, że czasem trzeba wzbudzić w sobie radość i wdzięczność, gdy jest do tego okazja, by móc potem rozważać smutniejsze rzeczy z dystansem, bez zbytniego egoizmu 🙂
Ps. Chcę Ci dziś podsunąć piosenkę, która doprowadziła mnie do łez niedawno. Takich szczerych łez wzruszenia nad spotkaniem dwojga istot. Bardzo kojarzy mi się ona z powrotami w Jego ramiona. Może Ty też się zachwycisz.
Ps2. Już wiem, że nie uda mi się codziennie pisać czegoś ładnego, bo ludzie w Wielkim Tygodniu chorować nie przestają, a pandemia tylko przyspiesza, do zobaczenia więc, kiedy tylko to będzie możliwe 🙂