
„Mała książka wielkich spraw”
To będzie inny wpis, ale myślę, że ważny. Myślę, że jest istotny w czasie jaki mamy, jest istotny dla mnie w momencie życia, w jakim się znajduję i ogólnie raczej ważna to rzecz.
Podczas pobytu na jednych z rekolekcji ignacjańskich dotarło do mnie, że cisza wcale nie sprawia mi problemu. Że milczenie jest dla mnie dobrym czasem. Lubię nic nie mówić, ale lubię w tym czasie słuchać. Śmiejemy się często z M., że nasze dzieci kiedyś będą niemowami. Bo ani on ani ja, nie potrafimy mówić dużo. W naszym domu często jest dużo ciszy, ale ciszy pełnej spokoju i zainteresowania drugą osobą, ciszy oczekującej na relację z dnia, czy potoku trudnych spraw. Ci z Was, którzy mnie znają prywatnie mogą się z tym nie zgodzić, bywam bowiem rozgadana, bywam od czasu do czasu kimś, kto dominuje spotkania gadulstwem, ale bywa to raczej rzadko.
Dlaczego taki wstęp? Dlatego, że jakiś czas temu przeczytałam „Małą książkę wielkich spraw” autorstwa Michaliny Grzesiak. Michalina jest niezwykle szczerą, sympatyczną, otwartą blogerką/instagramerką/influencerką (zwał jak zwał), jest matką dwójki dzieci. Matką pracującą, która łowi czas dla dzieci, odejmując go często od czasu dla siebie, nie sieje wizji cukierkowego macierzyństwa i tego jak czysto, pięknie i łatwo jest wydać na świat potomstwo i potem je prowadzić przez meandry codzienności. Za to ją kocham. Stawia kawę na ławę, często krzyczy i przeklina, ale kocha swoją rodzinę ponad wszystko. Jest ateistką. Gdy czytałam jej książkę, śmiałam się i płakałam jednocześnie. Śmiałam, bo pełna jest komicznych sytuacji z dziećmi w roli głównej, a płakałam ze wzruszenia. Bo wzruszająca jest książka o tym, co mówią dzieci, jak widzą świat swoimi oczyma. Przerażające jest to, jak bardzo możemy naszymi postawami, przyzwyczajeniami, oczekiwaniami i wypatrzeniami zniszczyć ten dziecięcy świat. Pozwólmy dzieciom być sobą, być dziećmi, tak długo jak to możliwe. Przerażające jest również to, jak łatwo stracić dzieci z oczu, przestać ich słuchać, przestać być częścią ich świata. Relacja nie mierzy się nawet czasem, ale zainteresowaniem, aktywnym słuchaniem, rozmową, otwarciem na drugą istotę. Sama popełniłam wiele takich błędów jako siostra… Sama mimo, że tak bardzo o to ze sobą walczę, czasem nie słucham…
Mowa o tym, dlatego, że kilka dni temu w Liturgii Słowa z dnia czytaliśmy fragment:
(Mt 10,37-42)
Jezus powiedział do apostołów: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.
Na Instagramie o. Paweł Kowalski SJ skomentował to w zaskakujący dla mnie sposób:
Wiecie nigdy nie pomyślałam o tym w taki sposób… Zawsze ściskało mnie troszkę w żołądku, gdy słyszałam ten fragment. Zawsze rozumiałam to jako rozłam, oddalenie i to, że trzeba iść mocno pod prąd. Moja interpretacja z pewnością jest ciutkę spaczona, ale ta rzuciła mi kompletnie nowe światło na słowa Jezusa. Znowu… Zobacz, że on chce, abyś był sobą 🙂 Takim jakim jesteś. Abyś poznawał siebie, szukał siebie, szukał swojego powołania. Zobacz jakiego mamy wspaniałego ojca. Ojca, który zawsze słucha, który chce abyśmy byli wolni, ojca, który dba o relacje, kocha, interesuje się. Wiem, że może przeżywasz teraz swój kryzys, może uważasz, że On daleko jest od Ciebie. O jedno proszę, abyś nie przenosił relacji z własnymi rodzicami (jeśli jest negatywna, niepoukładana), na relację z tym najwyższym Ojcem. Bo on zawsze chce dobrze, i choćby matka porzuciła swoje niemowlę, On zawsze będzie z Tobą i obok Ciebie – tak powiedział. Z książki Michaliny płynie dla mnie jedna wielka nauka. Pozwólmy dzieciom, innym ludziom – być sobą i sami też bądźmy sobą, słuchajmy się na wzajem. Nie czyimiś oczekiwaniami, nie jakimś prądem nad którym nigdy się nie zastanawialiśmy, poznawajmy siebie i sobą bądźmy.
Buźka :*
Ps. Na dziś jedna z moich ulubionych piosenek Fismolla – uwielbiam gościa za jego delikatność i wrażliwość. I za jego koncerty też, najbardziej. Jeśli masz ochotę, posłuchaj tekstu (lub przeczytaj tłumaczenie) – warto 🙂